Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Obrazy Barbary Hubert wprawiają w nostalgiczny nastrój. Tchną spokojem

Ewa Kurzyńska
K.Łokaj
Abstrakcyjne pejzaże Barbary Hubert niosą z sobą ogromny ładunek emocji. Pewne jest jedno - wobec prac rzeszowskiej malarki nikt nie pozostaje obojętny.

Pracownia Barbary Hubert w rzeszowskim BWA skąpana jest w świetle. Na sztalugach schnie obraz. Kolejne płótna stoją oparte o ściany. W pracach rzeszowianki stałym motywem jest pejzaż morski. Artystka przyznaje, że widziane krajobrazy nosi w sobie. Rzadko od razu chwyta za pędzel. - Pogoda jest zjawiskiem tak dynamicznym, zmiennym, że strasznie trudno jest oddać to, co się widzi, w czasie rzeczywistym. Może łatwiej, bo szybciej, byłoby akwarelą, jednak ja preferuję farby olejne. Malując, próbuję uchwycić piękno przyrody, jednak udaje mi się to najwyżej w jednej dziesiątej. Może zresztą jest to powód, że wciąż wracam do malowania pejzaży? Bo nigdy nie jestem do końca zadowolona z efektu... - zastanawia się artystka. Jest absolwentką Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Studiowała w pracowni prof. Stanisława Rodzińskiego oraz prof. Leszka Misiaka. Dyplom obroniła w 1999 roku.

Często maluje Bałtyk, nad który szczególnie lubi jeździć wiosną i jesienią. - Plaże wówczas pustoszeją, zrywa się wiatr, kolory są stonowane, można przebierać w odcieniach szarości. Morskie wybrzeże jest dla mnie inspirujące, ale - ze względu na sporą odległość - często maluję także Jezioro Solińskie. Brzegi „bieszczadzkiego morza” pozwalają kapitalnie oddać przestrzeń -mówi rzeszowska malarka.

Wyraźnie zaznaczona na obrazach linia horyzontu odgradza to, co rzeczywiste, od tego, co nierealne, odbite w wodzie.

- W takim odbiciu można odnaleźć marzenia, nadzieje, fantazje. Zarówno te spełnione, jak i nie. Natomiast pejzaż realny jest czymś stałym. Mimo że podlega pewnym zmianom, związanym np. z rytmem pór roku. Są to jednak zmiany przewidywalne. Natomiast pejzaż odbity w wodzie zmienia się dynamicznie. Wystarczy podmuch wiatru, który zmarszczy taflę wody. To dla mnie niezwykle inspirujące. A odbiorca może analizować obraz jak chce. Z tego też względu często nie daję tytułów swoim pracom. Widz ma wolność interpretacji - podkreśla artystka.

Człowiek pojawia się na jej obrazach, ale najczęściej jako ledwo widoczna postać. Wręcz zakamuflowana. Zestawiony z potęgą natury wydaje się drobny, ulotny. Ten oszczędny sposób obrazowania jest jak znak szczególny. W abstrakcyjnym marynistycznym krajobrazie ludziki Barbary Hubert są niczym jej autograf.

Barbara Hubert przyznaje, że jeszcze niedawno myślała o zdecydowanej zmianie malarskiego kursu. - Miałam wrażenie, że formuła się wyczerpała. Zaczęłam jednak eksperymentować, iść w innym kierunku. Mroczne kolory zastąpiłam jaśniejszymi, pojawiły się mgły. Mam kilka pomysłów na obrazy wielkoformatowe, jasne - dodaje.

Nie ukrywa, że pociąga ją także malarstwo figuratywne. Myśli, by po latach przerwy wrócić do malowania portretów. Ludzie, najczęściej kobiety, są na jej obrazach uchwyceni w trakcie wykonywania codziennych czynności. Na płótnach królują zdecydowane, często kontrastujące z sobą kolory. - Nie wzbraniam się przed malowaniem pozujących modeli. Zresztą nawet jeśli ktoś pozuje, jest specjalnie uczesany, wystrojony, to po godzinie, dwóch maski spadają, bo portretowanej osobie jest już wszystko jedno, jak wygląda. I wówczas malarz ma szansę, by uchwycić prawdziwą naturę tej osoby - uważa malarka.

Prace rzeszowianki były prezentowane na licznych wystawach indywidualnych i zbiorowych. Obecnie są eksponowane w rzeszowskiej galerii ICN Polfa.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na podkarpackie.naszemiasto.pl Nasze Miasto