Grzegorz Borys utonął. Na głowie miał też niegroźne rany postrzałowe
Jak poinformowała "Dziennik Bałtycki" prokurator Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, bezpośrednią przyczyną śmierci Grzegorza Borysa było utonięcie.
Takie są wstępne wyniki sekcji zwłok po otworzeniu ciała 44-latka przez biegłych sądowych. Mężczyzna podejrzany o zabójstwo miał też na skroni dwie rany postrzałowe, zadane prawdopodobnie z broni pneumatycznej. Jednak według biegłych lekarzy nie mogły one spowodować jego śmierci, a jedynie go otumanić.
Od Grażyny Wawryniuk usłyszeliśmy też, że na końcowy, szczegółowy raport z sekcji zwłok trzeba będzie jeszcze poczekać. Wówczas wyjaśni się m.in., czy Grzegorz Borys był pod wpływem jakichś środków odurzających, a także, którego konkretnie dnia nastąpił jego zgon.
Grzegorza Borysa ścigano w Gdyni ponad dwa tygodnie
Marynarz podejrzany o zabójstwo 6-letniego syna Aleksandra krótko po tym odrażającym czynie, w piątek 20 października przed południem, zbiegł do lasu w okolicach osiedla Fikakowo i Kaczych Buków.
Od tego czasu ścigany był w leśnych ostępach przede wszystkim przez policjantów i funkcjonariuszy Żandarmerii Wojskowej. Mimo zaangażowania do obławy ponad tysiąca osób, a także m.in. śmigłowca, kamery termowizyjnej i psów tropiących, ciało Grzegorza Borysa udało się ujawnić dopiero wczoraj, 6 listopada.
CZYTAJ TAKŻE:
Żandarmeria wojskowa prowadzi czynności w sprawie ujawnienia zdjęć zwłok Grzegorza Borysa
Źródło:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?