Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Magdalena Biejat: Warszawa zasługuje na to, żeby wreszcie zacząć planować z głową

Wywiad z Magdaleną Biejat przeprowadzony 11 marca w Senacie przez Kamila Jabłczyńskiego i Joannę Postrzednik
Wywiad z Magdaleną Biejat przeprowadzony 11 marca w Senacie przez Kamila Jabłczyńskiego i Joannę Postrzednik Sylwia Dąbrowa
Wegetariańskie stołówki, mieszkania dla nauczycieli i jazda rowerem po Warszawie. Gdzie odpoczywa Magdalena Biejat, co myśli o trzeciej linii metra i jak chce zaplanować warszawski transport publiczny? Przepytaliśmy kandydatkę Lewicy, która rzuca rękawicę Rafałowi Trzaskowskiemu i Tobiaszowi Bocheńskiemu, bo jak sama mówi - wejdzie do drugiej tury wyborów.

Do czasu wyborów samorządowych rozmawiamy z najpoważniejszymi kandydatami na urząd Prezydenta Warszawy. Wcześniej spotkaliśmy się z kandydatem PIS - Tobiaszem Bocheńskim (rozmowę znajdziecie tutaj). Poniżej zapraszamy na rozmowę z Magdaleną Biejat - kandydatką Lewicy i ruchów miejskich. Chcieliśmy też przeprowadzić rozmowę z urzędującym prezydentem Rafałem Trzaskowski - kandydatem KO i Trzeciej Drogi - jednakże nie udało nam się doprowadzić do tej rozmowy. Tutaj opisujemy dlaczego.

Spis treści

TRANSPORT PUBLICZNY

Kamil Jabłczyński: Jak Pani przyjechała do Senatu?

Magdalena Biejat, kandydatka na prezydenta Warszawy: Autobusem. Jeżdżę dużo komunikacją miejską, choć po mieście wolę poruszać się rowerem, bo mam mało okazji do ruchu. A w komunikacji mogę też popracować - te kilkadziesiąt minut dziennie w autobusie czy tramwaju to czas na przejrzenie maili albo kontakt ze sztabem. To też wiele okazji do porozmawiania z mieszkańcami miasta.

K.J.: Zwróciłem właśnie uwagę na to, że mówiła Pani, że jeździ rowerem m.in. do pracy i zastanawiam się, jak Pani ocenia trasę np. do Senatu z Pani okolicy, czyli Pragi-Północ.

Do pracy jeżdżę przez Most Śląsko-Dąbrowski i to zawsze było dla mnie spore wyzwanie. Mówię o tym również z perspektywy mamy dzieci, które też poruszają się po mieście na rowerze. Ten most to tylko jedno z wielu miejsc, które jest niebezpieczne, w którym jest ciężko się zmieścić na chodniku jednocześnie pieszym i rowerzystom. Wielu rowerzystów, nawet dorosłych, boi się jeździć jezdnią, bo jest tam bardzo wysoki krawężnik, a obok pędzące samochody, tramwaje, autobusy.

Podobnych miejsc w Warszawie jest naprawdę sporo - zakłada się, że rowerzyści są odważni, sprawni i niczego się nie boją, albo wymusza się kolizję pomiędzy nimi a pieszymi. Szczególnie widać to na Placu Trzech Krzyży, przez który przejeżdżam, wracając do domu. Tutaj nowo wybudowana ścieżka poprowadzona jest w taki sposób, że rowerzyści wchodzą w kolizję pieszymi, i to dwukrotnie. Podobna sytuacja ma miejsce na Bemowie - zbyt wąsko wytyczony ciąg pieszo-rowerowy sprawia, że rowerzyści wpadają na osoby czekające na przystanku przy ul. Lazurowej. Miasto ciągle popełnia te same błędy. Nie dziwmy się zatem wzajemnej irytacji pieszych i rowerzystów, jeśli całe miasto jest tak zbudowane, żebyśmy się ciągle na siebie wpadali.

K.J.: Poznaliśmy już Pani pomysł na rozwój transportu publicznego w stolicy. Ciekawi mnie jedna kwestia. Jest Pani przeciwna trzeciej linii metra, a prezydent Trzaskowski podpisał umowę na jej projektowanie. Moje pytanie - zostaje Pani prezydentem Warszawy: co zrobić z trzecią linią metra? Ta umowa jest już podpisana i co robimy po zakończeniu projektowania? Odpuszczamy ten projekt?

Jeśli mowa o komunikacji zbiorowej, to jestem przede wszystkim jej użytkowniczką. Rozmawiamy z wieloma ekspertami, którzy z nami współpracują. Nie chodzi o to, żeby zrezygnować z linii na Gocław. Trzeba ją jednak zaprojektować w taki sposób, żeby ona rzeczywiście była opłacalna i żeby pasowała do potrzeb mieszkańców. Dziś wiemy, że miasto nie ma analiz wykazujących sens tego projektu, żaden ekspert się pod nim nie podpisze. Upór prezydenta Trzaskowskiego w tej sprawie jest dla mnie niezrozumiały.

Ludzie nie będą wybierali podróży linią M3, jeśli wreszcie pojawi się tramwaj na Gocław - jako prezydentka zrobię wszystko, żeby to się wydarzyło. M3 w obecnym kształcie prowadzi kompletnie nie tam, gdzie są potoki pasażerskie ludzi, którzy chcą się dostać do centrum. Gocław zasługuje na połączenie bezpośrednio z centrum bez dwóch przesiadek. Jesteśmy w stanie to osiągnąć, nie mam w tej sprawie wątpliwości. Przez sposób zarządzania miastem prezydenta Trzaskowskiego będzie się to niestety wiązało z dodatkowymi kosztami przeprojektowania tej linii.

Nie będziemy pokazywać linii metra rysowanych palcem po mapie tylko po to, żeby ładnie to wyglądało na obrazku. Mówimy o tym, jak widzimy mobilność - musi ona uwzględniać metro, tramwaje, autobusy i ruch pieszo-rowerowy, a także sieć połączeń kolejowych. W taki sposób, żeby tworzyły zintegrowany system. W tym momencie mamy konkretny zarys planu, jak to zrobić. Szczegóły przedstawimy, jak wejdziemy do ratusza i zapoznamy się z analizami.

Wicemarszałkini Senatu Magdalena Biejat
Wywiad z Magdaleną Biejat przeprowadzony 11 marca w Senacie przez Kamila Jabłczyńskiego i Joannę PostrzednikSylwia Dąbrowa

K.J.: Troszkę odpowiedziała Pani już na moje kolejne pytanie. Prezydent Trzaskowski w zeszłym roku przedstawił schemat docelowo pięciu linii metra, bo też długo był zarzut, że nie ma konkretnego planu. Pani stanowisko jest takie, że możemy go traktować jako punkt wyjścia?

Zależy nam na tym, żeby zaprojektować dobrze transport w odleglejszych od centrum dzielnicach Warszawy. Dzisiaj osoby mieszkające przy linii metra albo w bardziej centralnych dzielnicach, są zadowoleni z transportu. Jednak im dalej odsuwamy się od centrum i im więcej trzeba polegać na przykład na połączeniach autobusowych, które są w Warszawie najbardziej zawodne, tym jest gorzej.

Dlatego zależy nam na tym, żeby mieszkańcy Wawra, Ursusa i innych dzielnic położonych dalej od centrum, mogli podróżować koleją zintegrowaną z pozostałymi częściami systemu transportowego. Strategicznie ustawione stacje roweru Veturilo, parkingi rowerowe, dojazd autobusowy do linii kolejowych - to tylko zarys naszego programu dla transportu w Warszawie. Chcemy doprowadzić tramwaj tam, gdzie dzisiaj go nie ma. Transport szynowy jest najmniej zawodny i najszybszy, a tramwaje możemy budować dużo szybciej i taniej niż metro.

K.J.: A tak troszeczkę luźniej, którą linię metra woli Pani: pierwszą czy drugą?

Ja najczęściej korzystam z drugiej linii - po prostu przy niej mieszkam i mam do niej duży sentyment. Bardzo lubię nią jeździć, ale nienawidzę łącznika między pierwszą a drugą linią. Myślę, że nie jestem w tym odosobniona.

Joanna Postrzednik: Bramki w metrze - tak czy nie?

Chcemy usunąć bramki w metrze. Mamy trzy postulaty usprawniające funkcjonowanie metra. Jeden to właśnie likwidacja bramek w metrze, bo dziś to głównie bezsensowna przeszkoda dla uczciwych pasażerów, którzy się przy tych bramkach tłoczą. Podróżujący na gapę i tak zjeżdżają na peron windą.

Druga sprawa - zadbanie o to, żeby przy każdej stacji metra była stacja Veturilo. Trzecia rzecz - wydłużenie działania metra w nocy i w weekendy, co zwiększy bezpieczeństwo i komfort mieszkańców.

K.J.: Z danych ratusza wynika, że 57% niepieszych podróży w Warszawie odbywa się komunikacją miejską. Ale niemal każdy warszawiak ma samochód. Tak sprawę stawia np. Tobiasz Bocheński. Jak mówi, musi brać tych ludzi pod uwagę. Około 30% warszawiaków korzysta co najmniej trzy razy w tygodniu z samochodu. No i teraz, jak to wszystko pogodzić?

To, że ktoś ma samochód, nie znaczy jeszcze, że go używa na co dzień. Chodzi o to, żeby mieszkańcy zamiast samochodu chcieli wybierać transport publiczny. W niektórych miejscach to już działa, przyznaje to też ratusz. To choćby buspas na Puławskiej, o który tak długo prosili mieszkańcy. Kiedy został wreszcie wytyczony okazało się, że bardzo dużo osób wybrało autobus. A stało się tak dlatego, że autobus stał się na tej trasie bardziej przewidywalnym środkiem transportu, po prostu przestał stać w korkach.

Oczywiście w różnych sytuacjach mieszkańcy będą woleli wybrać samochód. Czy to osoby z niepełnosprawnością ruchową, czy kiedy trzeba będzie przewieźć coś większego - to jest jasne. Zależy nam jednak na tym, żeby budować taki system mobilności, w którym samochód przestanie być domyślnym środkiem transportu, bo będzie miał tańszą i szybszą alternatywę. Wszyscy na tym skorzystamy.

Niestety miasto nadal jest budowane i organizowane pod samochody i to jest bardzo uciążliwe. To także kwestia bezpieczeństwa - zwłaszcza wtedy, gdy nie da się przejść przez ulicę na światłach za jednym zamachem, a to bardzo częsty problem. Musimy zacząć projektować miasto w taki sposób, żeby dało się w nim dobrze i bezpiecznie żyć.

BEZPIECZEŃSTWO

J.P.: Wróćmy jeszcze do Pragi. Jak się Pani tam mieszka?

Bardzo dobrze. Naprawdę lubię tę dzielnicę, a mieszkam tam już od szesnastu lat.

JP: W ostatnim czasie tamtejsza komenda policji opublikowała dane z 2022 i 2023 roku, które pokazują, że wzrasta liczba przestępstw i zatrzymanych z roku na rok. To są dane policji, więc liczby nieoficjalne mogą być wyższe. Jaki ma Pani pomysł, żeby było tam bezpieczniej?

O problemie bezpieczeństwa na ulicach Warszawy jest ostatnio głośno w związku ze śmiercią Lizy, zgwałconej na ul. Żurawiej. Miasto ma na bezpieczeństwo swoich mieszkańców realny wpływ, choćby poprzez sprawną Straż Miejską. Od lat ta służba jest niedoinwestowana. Potrzebujemy zwiększyć obsadę, obecnie mamy około 300 wakatów. Żeby to zmienić, żeby Straż Miejska była atrakcyjnym pracodawcą, konieczne są podwyżki. Potrzebna jest też akcja zachęcająca kobiety do wstępowania do Straży Miejskiej. Większa obecność kobiet w służbach mundurowych pomogłaby zwiększyć poczucie bezpieczeństwa - bo to kobiety właśnie czują się bardziej zagrożone w przestrzeni publicznej, zwłaszcza po zmroku.

Kolejna rzecz to ograniczenie nocnej sprzedaży alkoholu. Dzisiaj mieszkanie w okolicy nocnego sklepu to często hałas, awantury, rozbite butelki i szkło. Nie spotkałam jeszcze nikogo, a rozmawiam z mieszkańcami dużo, kto by uważał, że to jest zły pomysł. Chcemy to zrobić stopniowo - najpierw pilotaż w Śródmieściu, a następnie ograniczenie nocnej sprzedaży alkoholu w całym mieście. To działa już w Krakowie, Olsztynie, w kilkuset gminach w całej Polsce.

POLITYKA MIESZKANIOWA

J.P.: A czy jest coś, co Panią wkurza na Pradze?

Na Pradze naprawdę wkurza mnie liczba pustostanów. Irytuje mnie też brak dostępu do toalety, czy do centralnego ogrzewania w wielu lokalach należących do miasta. W sprawie pustostanów sporo już się zmieniło, w dużej mierze dzięki urzędnikom, którzy bardzo ciężko nad tym pracowali i tę pracę bardzo doceniam. Natomiast miasto cały czas zasłania się roszczeniami, mimo że po niedawnych zmianach prawa już nie powinno. W Warszawie brakuje mieszkań, kolejki są gigantyczne - trzeba robić wszystko, żeby te pustostany zagospodarować.

Kiedy niszczeją te pustostany - na Pradze to są całe kamienice - to niszczeje po prostu przestrzeń publiczna. Zabite deskami witryny straszą na reprezentacyjnych ulicach dzielnicy - poza estetyką ma to też wpływ na poczucie bezpieczeństwa mieszkańców.

Wicemarszałkini Senatu Magdalena Biejat
Wywiad z Magdaleną Biejat przeprowadzony 11 marca w Senacie przez Kamila Jabłczyńskiego i Joannę PostrzednikSylwia Dąbrowa

J.P.: 1500 zł - tyle trzeba płacić miesięcznie za wynajem pokoju w Warszawie. Kilka tygodni temu studenci Uniwersytetu Warszawskiego napisali głośny list do władz UW, że za moment studiowanie w Warszawie będzie możliwe tylko dla bogatych. To nie jest tylko problem studentów, a wielu ludzi, którzy zarabiają np. najniższą krajową, którzy dopiero przeprowadzają się do Warszawy, zaczynają tutaj pracę. Co zrobić, żeby zmienić tę sytuację?

Pierwsza sprawa to zadbanie, by w szybszym tempie remontować i przywracać na rynek mieszkaniowy pustostany. To przyspieszyło pod koniec kadencji, ale nadal dzieje się zbyt wolno. W Warszawie jest około 10 tysięcy pustostanów należących do miasta. Pewnie nie wszystkie nadają się do wyremontowania, ale znaczna część tak. One powinny jak najszybciej wrócić do zasobu miasta i trafić do mieszkańców.

Absolutnie podstawową sprawą jest doprowadzenie do tego, żeby miasto zaczęło na serio budować mieszkania. W latach 2018-2023 Warszawa wybudowała mniej mieszkań miejskich niż Szczecin. To jest, delikatnie rzecz mówiąc, mało ambitne. Pani wiceprezydent Machnowska-Góra chwali się, że miasto wydało w czasie całej kadencji około 270 milionów złotych na inwestycje mieszkaniowe. To są śmieszne pieniądze w skali budżetu miasta, które tylko w tym roku wyda na swoje funkcjonowanie ponad 27 miliardów.

Możliwość wynajęcia mieszkania od miasta to dla wielu osób, także z klasy średniej, szansa żeby w Warszawie zamieszkać, żeby móc się rozwijać,zaczynać kariery. Dzisiaj coraz więcej młodych ludzi mieszka z rodzicami. Dla nich szansa na to, żeby mieć swoje mieszkanie, jest często zerowa, o ile nie odziedziczą mieszkania po babci. Ten kryzys wymaga zdecydowanego działania władz miasta.

K.J.: Skoro polityka mieszkaniowa to i temat CPK. Na Uniwersytecie Warszawskim czy Politechnice Warszawskiej powstał projekt nowej dzielnicy mieszkaniowej, która mogłaby powstać na miejscu lotniska Chopina. Jakie ma Pani zdanie na ten temat? Co dalej z warszawskim lotniskiem?

Decyzja o tym, co dalej z lotniskiem Chopina, powinna być podjęta w konsultacji z władzami i mieszkańcami Warszawy. Czy rzeczywiście jesteśmy w stanie zagwarantować, że na tym terenie powstanie nowoczesna dzielnica mieszkaniowa na wzór wiedeński? Czy może wejdą tam deweloperzy z patodeweloperką i postawią osiedla, w których będzie się fatalnie mieszkać, bo będą źle skomunikowane, bez dostępu do usług publicznych, bez zieleni, generujące więcej korków?

Nowe inwestycje muszą być dokładnie zaplanowane. Z odpowiednią infrastrukturą, zaplanowanym miejscem pod żłobek i przychodnię, z terenami zielonymi i transportem. Dopiero na końcu wprowadzamy tam mieszkańców. Dziś jest na odwrót. Kończy się to frustracją, fatalną jakością mieszkania i korkami.

EDUKACJA

J.P.: Szkoła z marzeń. Jak powinna wyglądać?

Szkoła marzeń to taka, która działa dobrze w każdej dzielnicy. Każde dziecko, niezależnie od tego, gdzie mieszka, ma prawo chodzić do szkoły, która jest blisko domu, która zapewni mu dobrą opiekę i szansę na rozwój.

Stawiamy na trzy rzeczy. Pierwsza kwestia to zadbanie o nauczycieli. Obiecane podwyżki to duża zmiana i zachęta do tego, żeby zostać w zawodzie, albo żeby w ogóle do niego przyjść. Nie rozwiązuje to jednak problemu dostępności mieszkań - dlatego część z tych, budowanych w ramach programu budownictwa mieszkaniowego, powinna trafiać właśnie do nauczycieli.

J.P.: Czyli nauczyciele będą mogli liczyć na tanie mieszkanie w Warszawie?

Tak, nasza propozycja kierowana jest przede wszystkim do tych, którzy zaczynają w stolicy pracę, albo przyjeżdżają tutaj, by się rozwijać. Wiemy, że dziś nauczyciele po ukończeniu studiów w Warszawie bardzo często wracają do swoich miejscowości, bo na życie w stolicy zwyczajnie ich nie stać. Musimy ich tu zatrzymać.

J.P.: A co dla uczniów?

Dużo mówimy o kryzysie depresji, z jakim mierzą się młodzi ludzie w szkołach. Chcemy, żeby w każdej szkole był odpowiednio przygotowany psycholog. To jest projekt na lata. To co możemy zrobić już dzisiaj to lepiej uzbroić nauczycieli, aby byli w stanie pomóc swoim uczniom - stąd nasza propozycja superwizji dla nauczycieli, dostępnych w ramach poradni psychologiczno-pedagogicznych.

Druga sprawa to niż demograficzny. Możemy go wykorzystać zmniejszając liczebność klas do 20 osób. W ten sposób każde dziecko będzie miało szansę i przestrzeń na pracę z nauczycielem.

Trzecia sprawa to świetlice i dobrej jakości wyżywienie. Dziś szkolne świetlice działają przeważnie jak “przechowalnia”. Jednak ten czas, który dzieciaki w nich spędzają, możemy wykorzystać zdecydowanie sensowniej. Poza bardzo potrzebną przestrzenią do odpoczynku, dzieci powinny mieć dostęp do zajęć dodatkowych, w ramach których będą mogły rozwijać swoje zainteresowania, odrabiać lekcje oraz pracować nad trudniejszymi dla siebie tematami w ramach podstawy programowej. W niektórych szkołach to już działa. Dyrektorzy robią to na własną rękę dowodząc, że to da się zrobić. My chcemy wprowadzić pewien standard, na który będą mogły liczyć wszystkie dzieci.

J.P.: …i wegetariańskie obiady na stołówce.

Nasza propozycja to stołówki w każdej dzielnicy, które będą przygotowywały dobrej jakości posiłki dla wszystkich szkół publicznych w Warszawie. Po to, aby wszystkie dzieci miały równe szanse na dobre i zdrowe żywienie, w takim samym standardzie. Również w opcji wegańskiej i wegetariańskiej.

Początkowo chcemy, aby rodzice płacili za tzw. wsad do kotła, a miasto za utrzymanie stołówek i transport do szkół. Docelowo posiłki miałyby być całkowicie bezpłatne. Taki projekt już działa w Izabelinie i sprawdza się fantastycznie. Tym bardziej można to zrobić w Warszawie.

WYBORY I MAGDALENA BIEJAT PRYWATNIE

J.P.: Pani jest wegetarianką?

Tak. Moje dzieci oraz mąż także są wegetarianami. Z własnego doświadczenia wiem, że znalezienie przedszkola publicznego, które serwuje wegetariańskie obiady na stołówce, jest trudne i wymaga czasu na poszukiwania.

J.P: Ma Pani ulubioną knajpę w Warszawie, która serwuje dobre jedzenie wege?

Mam nawet kilka. Jednym z takich miejsc jest restauracja Boca Boca niedaleko Uniwersytetu Warszawskiego. Znajduje się w miarę blisko moich tras, więc czasem udaje mi się tam wpaść na wegański lunch. Bardzo lubię również restaurację Peaches, która niedługo przenosi się na Pragę-Północ, na ulicę Stalową, naprzeciwko piekarni RANO.

Wicemarszałkini Senatu Magdalena Biejat
Wywiad z Magdaleną Biejat przeprowadzony 11 marca w Senacie przez Kamila Jabłczyńskiego i Joannę PostrzednikSylwia Dąbrowa

K.J.: Wróćmy na moment do tego, co się wydarzy 7 kwietnia. Czy wierzy Pani w to, że przeskoczy Tobiasza Bocheńskiego i wejdzie do drugiej tury wyborów? Będzie potrzebne chyba około 20% głosów do tego.

Tak, wierzę, że wejdę do drugiej tury. Te wybory są wyjątkowe, bo po raz pierwszy od naprawdę bardzo wielu lat nie musimy bronić Warszawy przed PiS-em. To bardzo mocno czuć w rozmowach z mieszkańcami.

PiS pokonaliśmy już 15 października. Pan Bocheński do tego stopnia wstydzi się swojej partii, że nie pokazuje jej szyldu na części swoich materiałów wyborczych. Poza tym, umówmy się - pan Bocheński nie jest poważnym kandydatem. To człowiek, który na każdym kroku pokazuje, że nie zna miasta i nie ma na niego żadnego pomysłu.

Wreszcie mamy szansę, żeby wykorzystać narzędzia demokracji, którą obroniliśmy jesienią. Aby rozmawiać o programach i o tym, co chcemy zmienić w Warszawie. Bardzo zachęcam prezydenta Trzaskowskiego, żeby się nie bał tej dyskusji. Żeby wziął udział we wszystkich debatach, do których jesteśmy zapraszani. Mieszkańcy zasługują na to, żeby móc nas poznać, wysłuchać debaty między nami i, poznać różnice. Powinni móc sami wyrobić sobie o nas zdanie i zwyczajnie przekonać się, do kogo jest im bliżej.

K.J.: Jest Pani gotowa na współpracę z radą miasta, w której prawdopodobnie większość będzie miała Koalicja Obywatelska?

Oczywiście, jestem gotowa na współpracę. Razem ze mną do wyborów samorządowych startują naprawdę wspaniali ludzie. Jestem bardzo dumna z tego, jaką drużynę zbudowaliśmy. Nawet jeśli nie zdobędziemy większości jako Lewica, to jestem pewna, że wprowadzimy do rady miasta silną reprezentację. Stworzymy przestrzeń do dyskusji, do tworzenia lepszych rozwiązań i wpuścimy też trochę świeżego powietrza do rady.

J.P.: Gdyby nie Warszawa, to… jakie miasto?

Gdyby nie Warszawa, to pewnie szukałabym jakiegoś miasta, które jest położone nad morzem. Zawsze wydawało mi się, że plaża w mieście to musi być coś fantastycznego, chociaż wszyscy, którzy mieszkają w takich miastach, twierdzą, że z miejskiej plaży nie korzystają.

J.P.: A jakie rozwiązania i pomysły z innych miast wprowadziłaby Pani do Warszawy?

Przeniosłabym rozwiązania dotyczące polityki mieszkaniowej z Wiednia. Przeniosłabym rozwiązania dotyczące bezpieczeństwa pieszych i poruszania się po mieście, np. radzenia sobie z hulajnogami elektrycznymi, z Paryża. Przeniosłabym politykę dotyczącą zieleni z Barcelony.

K.J.: Gdzie Pani odpoczywa w Warszawie?

Nad Wisłą. Mieszkam blisko i tam też chodzę z dziećmi na spacery. Dlatego bardzo lubię Pragę-Północ. Tam też biegam i w ten sposób bardzo odpoczywam od stresu. Czasami po prostu siedzę i gapię się na miasto.

J.P. Co zrobi Magdalena Biejat, gdy się już to wszystko skończy? Oczywiście mam na myśli koniec kampanii i wyborów. Może Pani fantazjować.

Moją największą fantazją jest to, że kiedy zacznie się cisza wyborcza, najpierw będę długo spała. Potem spędzę cały dzień z przyjaciółmi i rodziną, robiąc absolutnie nic.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto