Jak mówi dyrektor pogotowia Zbigniew Bober, zwykle na pisma, w których organizatorzy tak dużych przedsięwzięć proszą o pomoc, odpowiada pozytywnie. – Każde takie doświadczenie to lekcja dla ratowników, którzy w nowych dla siebie, trudnych warunkach muszą pracować sprawnie i bez zarzutu. To swego rodzaju „zaprawa”, która pozwala się rozwijać, ale przy okazji sprawdzić – nie kryje. – Oczywiście wiem od samych pracowników, że czekają na takie wyzwania, bo jako ludzie młodzi i ambitni, chcą ciągle się uczyć, stąd i moje, i ich przychylne spojrzenie na takie inicjatywy.
A wyzwanie było rzeczywiście niemałe. – Co ciekawe, stykaliśmy się zwykle z dziećmi i ludźmi młodymi, którzy kompletnie nie dbali o siebie. Osoby starsze miały nakrycia głowy, starały się chłodzić wodą, dużo piły, unikały żywności, która nie budziła ich zaufania, dokładnie odwrotnie niż osoby młode. One zajęte zabawą przegrzewały się, odwadniały, mdlały, jadły nieświeżą żywność, więc pracy był ogrom – mówią członkowie zespołu z Mielca.
Krystyna Polak, koordynator medyczny pogotowia, bardzo chwali swoich pracowników. – To bardzo zdolni ratownicy, nie tracą głowy, potrafią rozmawiać z ludźmi, co też jest ważne. Spisali się świetnie – chwali.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?