Zwolniony dyscyplinarnie dyspozytor pozwał szpital

Bełkotał, nie podał danych pacjentki i adresu, pod którym kobieta czekała na pomoc. Nie odpowiadał na wezwania załogi karetki – w takim stanie, według świadków, 46-latek pracował 22 lutego bieżącego roku. Prokuratura nadal prowadzi postępowanie w sprawie narażenia pacjentów na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Mężczyźnie może grozić do 5 lat więzienia. – Wciąż trwa analiza materiału dowodowego. Do tej pory byłemu dyspozytorowi nie postawiono żadnych zarzutów – mówi Krzysztof Sebastianka, zastępca prokuratora rejonowego w Dębicy.Poczuł się skrzywdzonyTymczasem Zbigniew D. poczuł się skrzywdzony decyzją pracodawcy, który dyscyplinarnie zwolnił go, gdy tylko dowiedział się o pijackim wybryku podwładnego. 46-latek pozwał Zespół Opieki Zdrowotnej w Dębicy, domagając się przywrócenia na stanowisko. Nie znalazł jednak zrozumienia w sądzie pierwszej instancji. – Roszczenie powoda zostało oddalone. Wyrok nie jest prawomocny, strony mogą się od niego odwołać. Tyle mogę dzisiaj powiedzieć – informuje sędzina Jolanta Olszowy-Rozmus, przewodnicząca wydziału pracy i ubezpieczeń społecznych w Sądzie Rejonowym w Rzeszowie.Zbulwersowany dyrektor- Biorąc pod uwagę przyczyny zwolnienia, aktualne roszczenia tego pana są dla mnie po prostu bulwersujące – komentuje Przemysław Wojtys, dyrektor dębickiego ZOZ. Pytany o argumenty zawarte w pozwie przeciwko szpitalowi, odpowiada: - Na razie nie chcę się wdawać w szczegóły, wyrok pierwszej instancji jest bardzo świeży. Poczekajmy, być może ten człowiek zdecyduje się jeszcze na apelację.Zbigniew D. w szpitalu pracował ponad 25 lat. – Do dnia feralnego dyżuru, wykonywał obowiązki nienagannie. Po tym, co zrobił, nie wyobrażam sobie, żeby znowu był u nas dyspozytorem – stwierdza dyrektor Wojtys.